PEJA

PEJA
Peja

sobota, 3 kwietnia 2010

HEMP GRU- Droga

Hemp G-R-U, Droga, aha...
To moje życie, tak to moja droga
Z uśmiechem budzę się, każda chwila jest nowa
Kreuję rzeczywistość, tworzę te słowa
Miłość, zajawka, talent - to wszystko od Boga
Popatrz w przyszłość, niektórzy mają wszystko
Nie każdy to rozumie, nie wiedzą co to czystość
Eliminuję z miejsca mentalne niewolnictwo
Wygrała twoja słabość,a byłeś już tak blisko
Czasem też mam dość, lecz dalej podążam
Na nic twoje żale, lamus się pogrąża sam
Ja idę tam gdzie nadzieja, gdzie promienie słońca
WDZ, powtarzam bez końca
Ucz się, pracuj ciężko dnia każdego
Trening czyni mistrzem, dużo w tym dobrego
Pierwszy krok to początek by osiągnąć szczyty
Działaj świadomie, przestań na farta liczyć, ziom...

Gdy nie masz perspektyw to jedyna rzecz
Ruszaj do przodu, obierz drogi cel
Zapamiętaj dzień kiedy odnalazłeś sens
Teraz na rejonie z głośnika HG


Jesteśmy z wami, tu nurt Hemp Gru
To droga, którą otworzył klucz
Znowu atmosferę zasila buch
Głaszcze bit, brat, kolejna rzeka słów
Nie zapomniałem czym jest adrenalina
Mocy przybywa, nie ma co ukrywać
Czysty szacunek więź z człowiekiem trzyma
To dzięki temu istnieje rap rodzina
Choćby odeszła od ciebie dziewczyna
To jeszcze nie mogiła, z czasem sie zapomina
Miłość jak dzwon, po prostu się urywa
Wytrzyma przyjaźń bo zwyczajnie jest prawdziwa
Choćbyś się znalazł na świata końcu
Byle jakim dworcu, nie ważne skąd i nie ważne gdzie
Ważne co masz w sercu, a drogi są dwie
Czy już wiesz, którą wybrać chcesz?
Jeżeli łżesz , z mych oczu precz
Nie chcę juz cię znać bo nie chce mi się chcieć
Mentalny śmieć utylizuje wnet Hemp Gru gabinet
JLB jedna krew, w naturalności sęk
Dźwięki i słowo za przewodnika weź
Lecz po swojemu leć i z tobą dobra wieść
Śmierdząca pleśń leży na twoim szlaku
Uważaj, lecz z twarzą rusz w drogę dzieciaku
Aha... Właśnie tak...

Gdy nie masz perspektyw to jedyna rzecz
Ruszaj do przodu, obierz drogi cel
Zapamiętaj dzień kiedy odnalazłeś sens
Teraz na rejonie z głośnika HG

MOLESTA- Tak miało być

Tak miało być
Ja mówie Tobie tak miało być

Wilku
Niezbadane są wyroki boskie
tak być musiało, to chyba proste
jestem gdzie jestem tu moje miejsce
to tej muzyce oddałem serce
pytają się czemu nie chce spoważnieć
nie obchodzi mnie,że sztywniaków drażnie
nie szukaj winy wytęż wyobraźnie
cokolwiek czynisz czyń to rozważnie
i myśl o wyniku
po co tyle krzyku?
masz tu zawodników pierwszej klasy
nie trafiam do masy, to trafia do ludzi
podziękuj za towar,który nigdy się nie nudzi
duże ELO, wiem jak można skończyć
nie jeden po wyroku,a za nim list gończy
robie swój syf podążam w swoją strone
tak miało być,kości zostały rzucone


Jamal
Przyjaciołom Elo każdy dobrze wie
tego co nam zapisane nie da zmienić sie
widzisz tylko jedną z dróg,jedną chwytasz nić
dobrze wiesz,że już tak miało być
przyjaciołom elo jak zaciśniętą pięść
po to umieramy żeby znowu rodzić się
każdy dzień na ulicy rodzi nowy czyn
dobrze wiem,że już tak mialo być


Włodi
Napewno nic nie dzieje się przypadkiem
nie ja to ustalam,a często jest jak ja chce
mam charakter nie oglądam się za plecy
biore życie jakie jest i potrafie się tym cieszyć
do celu jechałem po bandzie czasem
myśle,że przegiąłem lub,że powinienem bardziej
mój hajs w rynsztoku się topił
czasem myśle co by było gdybym nie ustąpił?
Pomaton ich kontrakt to
dziesięć lat niewoli wstyd ponadto
dałem się przywalić im defakto
na ulicy twardo patrze w twarz faktom
każdy miał dość dzielić po kosztach
potem fama poszła TAK Molesty rozpad
jadą po nosach, siedzą jakaś kosa
nie tłumacz Włodi weź to zostaw!
Wiem tłumom będzie przykro i tak
nie brak im spraw,które chcą nam wytchnąć
gdybym znał przyszłość wtedy wiem
by być kim jestem musiałem sobą być


Jamal
Przyjaciołom Elo każdy dobrze wie
tego co nam zapisane nie da zmienić sie
widzisz tylko jedną z dróg,jedną chwytasz nić
dobrze wiesz,że już tak miało być
przyjaciołom elo jak zaciśniętą pięść
po to umieramy żeby znowu rodzić się
każdy dzień na ulicy rodzi nowy czyn
dobrze wiem,że już tak mialo być


Pelson
Te wersy pisze jako Pelson bo
Pele już nie żyje
choć nie skoczył z okna
i nie założył pętli na szyje
jest jeden ważny szczegół
odszedł w samotności,bez kolegów bez pogrzebu
nie było grobów,frezji nie było zniczy
odszedł,gdy przyszedł czas się rozliczyć
to był chłodny,styczniowy wieczór
przeżył życie jakby na społecznym zapleczu
krążyły o nim niesławne legendy
w pseudo wielkim świecie
miał on imie przybłędy
w dziecińswie szkodził innym dla swoich wygód
lecz gdy zamykał oczy palił się ze wstydu
za kilka lat sobie przyżeknie,
że tamte dni to przeszłość
nigdy od niej nie ucieknie
Dzielnica - nie obarcza jej za to winą
to on był ofiarą,zamiast być przyczyną
człowiek,który cierpiał na brak silnej woli
działał wbrew swej naturze,żył w niewoli
Pele nie żyje nie wróci już nigdy
trzy ostatnie słowa:przepraszam za krzywdy


Przyjaciołom Elo każdy dobrze wie
tego co nam zapisane nie da zmienić sie
widzisz tylko jedną z dróg,jedną chwytasz nić
dobrze wiesz,że już tak miało być
przyjaciołom elo jak zaciśniętą pięść
po to umieramy żeby znowu rodzić się
każdy dzień na ulicy rodzi nowy czyn
dobrze wiem,że już tak mialo być

TRZECI WYMIAR- Złodzieje czasu

Yo, jak minął twój dzień?
12 godzin, złodzieje czasu

[x2]
Niechciani, nielubiani jak koszmary w snach
Zakazani jak dla karawany czarny szlak
Skazani by godzinami sami kradli czas
Złodzieje czasu

Godzina pierwsza to przedsmak, ta płyta uzależnia
Druga w trudach, w domu szukasz miejsca
Słuchasz trzecia, dopiero co się wkręcasz
Ten czas zleciał, jakby zabrał go morderca
Czwarta z życia wydarta godzina martwa
Z kąta do kąta plątasz się, piąta na zegarkach
Trwa walka
, szósta, 3W na słuchawkach
Masz sucho w ustach, bo za daleko szklanka
Godzina siódma, minęło pół dnia w myślach

Yo, jak minął twój dzień?
12 godzin, złodzieje czasu

[x2]
Niechciani, nielubiani jak koszmary w snach
Zakazani jak dla karawany czarny szlak
Skazani by godzinami sami kradli czas
Złodzieje czasu

Godzina pierwsza to przedsmak, ta płyta uzależnia
Druga w trudach, w domu szukasz miejsca
Słuchasz trzecia, dopiero co się wkręcasz
Ten czas zleciał, jakby zabrał go morderca
Czwarta z życia wydarta godzina martwa
Z kąta do kąta plątasz się, piąta na zegarkach
Trwa walka
, szósta, 3W na słuchawkach
Masz sucho w ustach, bo za daleko szklanka
Godzina siódma, minęło pół dnia w myślach

Medytujesz na dywanie jak Budda w Indiach
Dobija ósma, twój pokój to bezludna wyspa
Dziewiąta jakoś późno przyszła
Dziesiąta się błąkasz, przesiąkasz od jointa
Przeglądasz, przeciągasz i zgrywasz na kompakt
Jedenasta, dzień dobiega końca
Dźwięk dzwonka od ziomka, czas nastał, dwunasta

[x2]
Niechciani, nielubiani jak koszmary w snach
Zakazani jak dla karawany czarny szlak
Skazani by godzinami sami kradli czas
Złodzieje czasu

Płynie wino w klatkach, kolejna noc, płyną ćmy do światła
Widok ławka, blok, buja jak na statkach
Pomimo lat brat ludzie giną na rogatkach
Inni gniją w izolatkach, życie idzie na romansach
To szansa dla niektórych, dla innych niemoc
Nad głową pali się neon, są jak kapitan Nemo
Dwadzieścia tysięcy mil miejskiej żeglugi
Chcieliby umrzeć jak Dean, a giną na szlugi
Bo ludzie szukają natchnienia tam gdzie na bank jego nie ma
Dzisiaj liczy się kariera, każdy chce dodawać zera
To świat prądów, trendu i połamanych wersów
Lecz co raz trudniej znaleźć sens tu bez precedensu
W sieci absurdu jesteśmy jak wioska Kurdów
Oddalona tysiąc mil od pozostałych kultur
Złodzieje czasu [?] brzmienie basu
To powrót do wartości z archaicznego lasu

[x2]
Niechciani, nielubiani jak koszmary w snach
Zakazani jak dla karawany czarny szlak
Skazani by godzinami sami kradli czas
Złodzieje czasu
[tylko tekstyhh.pl]
W co oni wierzą, powiedz z czego się cieszą, powiedz
Jestem jak kieszonkowiec, zawodowiec, sam to powiedz
Otwieram sezon z 3W fałszerzom rymu
Przezimny chirurg znów trudni się kradzieżą minut
Wkalkulowana w to wiara jak w planach albo to para
Od pierwszych tagów na ścianach wrzucanych farbą Montana
Za oknem szaro od rana, nagroda albo to kara
I bez wyprawom po Graala i życz mi żebym go znalazł
Po nim czas koniec odmierzy, przyjdą trzej kolekcjonerzy
Poszerzyć swą kolekcję o twoją kolekcję przeżyć
Nie pomoże
tu kłamanie, układ planet, udawanie
Rozpocząłem układanie, płynie czas nieubłaganie
Tu gdzie bloki, pawilony, mamy zwrotki, plan i pomysł
Tu wyroki niewidomych są jak skoki zaginionych
Stań i pomyśl, jesteśmy jak light gibbony, rap i tony
Jak poszukiwacze skarbów na pustyniach Arizony

[x4]
Niechciani, nielubiani jak koszmary w snach
Zakazani jak dla karawany czarny szlak
Skazani by godzinami sami kradli czas
Złodzieje czasu

TRZECI WYMIAR- Skamieniali

Ref.: x2
To tylko oni żyjący w monotonii
Oni, to tylko oni i nic nie zostanie po nich
Oni, każdy kolejny to anonim
To tylko oni, brak celu oczy im przesłonił
To tylko oni!

[Szad]
Ślepi i niemi bo zagubieni w beznadziei
Zamurowani w scenerii miejskich arterii niczym w celi
Przy czym zamiast przyczyn widzą tylko cień na ścianie
A nie to co jest na pierwszym planie
Panowie, panie skamieniali cali
Sami w sobie zakłamani, popatrz na nich
Eliminowani zanim w ogóle na nich wypadnie, dokładnie


[Nullo]
Jeżeli telewizyjny szum dla ciebie człowieku
Jest jak vademecum
W ręku pilot i żyjesz tą chwilą
Bo te chwile życie ci umilą
To jesteś jedną z miliona osób
Które mówią, że to na życie sposób też
A wiesz jak jest - jesteś więźniem fotela
Zdominowała cię nie jedna telenowela
Twój pokój to cela, odosobniony archipelag
Ukryta kamera, ty w roli frajera, wiedz to!
Jesteś jak fikcja, bezsens to twoja misja
Czy kiedykolwiek widziałeś świat z bliska
Czy to błysk na ekranie, serce jak kamień
Mózg już dawno na dywanie
To wszystko w tym programie, kończymy nadawanie

Ref. x2

[Teka]
Skamieniali jak dinozaury, nie widzą prawdy
Zapatrzeni w czarną skrzynkę obserwują pod progami
Między telenowelami a kolejnymi faktami
Mają przed oczami broń, silniejszą niż dynamit
Non stop zachwyt, śmiech, panika, strach lub podziw
Obserwują co gdzie kiedy matka ziemia nam coś spłodzi
Chcą się godzić, za plecami wojny i terroryzm
Na Wiejskiej rozmyślają jak tu życie nam osłodzić
Ubezwłasnowolnić no i zakuć w dyby
I niech władza absolutna zapewnia nam dobry byt
Hajs i wtyki to dziś główne tryby polityki
Afery a'la Rywin do kieszeni bokiem wpływy
Politycy grają swoje oskarowe role
Przy nich Halle Berry obdarują tylko złotym globem
To szklana pułapka, oczy niebieskie od telewizorów
Szklana pułapka, wypchane mózgi przekazem spod progu

Ref. x2

[Pork]
To tylko on, czytelnik
Który nie spostrzegłby powyrywanych stron
Ślepy na postęp, to tylko on, oni
Ci, którzy są zdominowani negatywnymi myślami
Wierzą, że świat kręci się dla nich
Pozwolili by latami odpływały ambicje i plany
A cztery ściany stemperowały temperamenty
Biorąc fikcje za autentyk, kiedyś to wilki
Dziś po prostu sępy

piątek, 2 kwietnia 2010

Peja- KO. cham

REF: Nie wiem czemu ranisz tak mocno mówiłeś kocham i nagle inna jest a teraz już mam swój własny świat przestałam płakać

1. Nie wiesz czemu nie rozumiesz powiedziałem ci prawdę to jak grom z jasnego nieba wiem trafiłem cię nagle ciągle kłamstwa wyjazdy pod przykrywką romanse w zdobywaniu uczuć innych wracam z kolejnym awansem ty mnie pytasz sam nie wiem kocham się z nią zatracać i nie mam po tym kaca tu w grę nie wchodzi kasa to nie pinda na obcasach z krwi i kości dziewczyna nie wyczyści mego konta jak ta dzindzia z kasyna pytasz jaka przyczyna czego tobie brakuje co takiego jest w niej nazwiesz gnojem i ch***em cisza nie lamentujesz łzy to przyczyny skutek z emocji ściska cię w gardle w zarodku chcesz zdusić smutek by za nie długo pękną chciałbym móc wcisnąć mute bo sumienia wyrzutem za te wyrządzoną krzywdę będę żył jeszcze długo zawiodłem wiem to przykre rzucę krótkie przepraszam i z twojego życia zniknę

REF: Nie wiem czemu ranisz tak mocno mówiłeś kocham i nagle inna jest a teraz już mam swój własny świat przestałam płakać

2. Nie liczę że wybaczysz bo szczerze tego nie chce zdrady smak ponosisz klęskę ja na korzyść me szczęście wypalony doszczętnie brak chemii między nami nie chcę żyć wspomnieniami, dziennie znosiłaś presje uzasadnione pretensje że flirtuje najczęściej wprost na twoich oczach zniosłaś wiele porównań wciąż na mnie syczałaś nie przestając się wk***iać ściemniałem że się wydurniam zlizując toczoną pianę żyłem z tą świadomością że w końcu kiedyś się stanie to te panie kochanie namieszały mi we łbie swym osiągiem się chełpię w męskim gronie to fakty mówiłem że cię kocham i to nie były żarty ale z uczuć obdarty wina leży po środku skłamałem ja oszust skorzystałem ze środków i brnąłem się w tej która nie jest idiotką i mogę być pewny na sto że z wzajemnością

REF: Nie wiem czemu ranisz tak mocno mówiłeś kocham i nagle inna jest a teraz już mam swój własny świat przestałam płakać

Teraz już mam swój własny świat
Teraz już mam swój własny świat
Teraz mam swój świat
Teraz już mam swój własny świat
Teraz już mam swój własny świat
Teraz mam swój świat
Teraz już mam swój własny świat
Teraz już mam swój własny świat
Teraz już mam swój własny świat

3. Ile to trwało miałem powiedzieć wcześniej chciałem setki razy skrywając swą depresję w żadnym razie to bezsens ona chce dać mi szczęście nie wierzyła w odejście że zostawi cię wreszcie czuła że wciąż cię kocham ja wiedziałem że po nocach długo w poduszkę szlocha i że z tobą radocha że żyje nam się jak w bajce bo tylko w takiej scenerii z nią kochałem się właśnie rujnując twoje życie przepuszczałem z nią fortunę ty zachowałaś dumę w końcu rzekłaś - rozumiem - i spytałaś mnie czy wiem jak ty teraz się czujesz i co teraz knuje nie chce moich przeprosin obrzydzenia nie kryłaś o nic nie będziesz się prosić upokorzeń znosić tyle lat jak to się stało mówisz pi ty pało kocham inną z tą nadzieją żeby za jakiś czas nie powtórzyła słów refrenu

REF: Nie wiem czemu ranisz tak mocno mówiłeś kocham i nagle inna jest a teraz już mam swój własny świat przestałam płakać
REF: Nie wiem czemu ranisz tak mocno mówiłeś kocham i nagle inna jest a teraz już mam swój własny świat przestałam płakać

PTP, Sandra- Moja kobieta

Moja kobieta, jest tylko moja, moja
i tylko dla mnie skąpana w kroplach szampana
czy w łóżku czy w wannie
Jest moim wsparciem, nie chcę już szukać
wiem to sztuka zawsze grzeczna niunia, a w nocy grzeszna suka
Chcę ją mieć przy sobie i z nią tracić umiar
kiedy nie ma jej przy mnie wtedy ciągle się wk***iam
Choć czasem jestem gnojem, wiem lepiej we dwoje
Ma być zawsze pod sceną kiedy ja na niej stoję

Ciemne chmury, wiatr przenika miasto
ja tylko marzę by zobaczyć twoją jasność
wiem potrzebuję ciebie tak jak ty mnie
Ty to swoją duszę rani ja tam umiem płynącą krew
Znów tylko do mnie możesz zwrócić się
Ja doceniam każde słowo, każdy twój szept
Chcę byś czuł, byś widział to, że jestem
że w każdym twoim błędzie widzę pozytywny sens

Nie będę ciebie zwodzić, bo dobrze wiem czego chcę
I o co chodzi tobie to muszę tu wiedzieć też
Wiesz co masz robić kiedy jesteśmy sami
A życie staraj mi się osłodzić, a nie staraj się mnie omamić
Nie próbuj się ze mną bawić
chyba, że na kanapie twojej mamy, ja lubię te zabawy
mała daj mi to co masz, co dzień uśmiechniętą twarz
co dzień ładny makijaż, co dzień pięknych oczu blask

[x2]
Ja tobie pragnę dowieść
że jesteś moim Bogiem
ja muzą twoją będę
na każdy dzień i w każdym momencie

To dla ciebie skarbie, jesteś całym moim światem
Musisz to zrozumieć, że twój facet to raper
czasem kawał skur***yna który żyje z dnia na dzień
który wciąż zarabia hajs, bo potrzebny jest jak tlen
Musisz to zrozumieć, że nie lubię w miejscu stać
musisz to zrozumieć, że trzeba od siebie więcej dać
Szukam w tobie wsparcia i twego głosu rozsądku
kiedy widzę cię znów rano jaram się jak na początku
Chciałbym żebyś zawsze była uśmiechnięta
żeby było widać jaka jesteś piękna
jak wielka jest miłość, którą mnie otaczasz
Chcę widzieć to zawsze kiedy do mnie wracasz
Nie ważne czy jest słońce, nie ważne kiedy burza
wszystko można wyjaśnić i nie ma co się wkurzać
Ej, sobą bądź, trzymaj mój front, mów tylko prawdę
i nigdy się nie zmieniaj, bo taką ciebie pragnę

Choć w twoich oczach widzę to zło
ja tobie powiem, że ja lubię widzieć to
Więc chodźmy gdzieś, niech będę już spełniona
rano się przebudzę w ukochanych mych ramionach

[x4]
Ja tobie pragnę dowieść
że jesteś moim Bogiem
ja muzą twoją będę
na każdy dzień i w każdym momencie

CHADA, MESS- Obrachunek moralny

-Siemanko Chada z tej strony
-No siemasz spoko jak tam?
-Kurwa u mnie to jest elegancko co u ciebie?
-No dobrze jem obiad powiem ci spóźniony
-No i?
-No i git ku***a i nic siedzę na kwadracie
-Układa się pomyślnie
-Dobrze, dobrze, dobrze
-Hmm No dobra mordeczko
-no a u Ciebie gites?

Jeszcze jakiś czas temu moje życie było klęską,
Wszystko dzieciaku przypominało szaleństwo, rozbite małżeństwo.
Kłopoty z prawem. Zdaj sobie z tego sprawę,
Psy z rana zabierały mnie z domu,
Lecz nigdy nie mówiłem dla kogo, Co, i Komu.
Taki prze***any etap,
Wałki rozboje i kradzieże po sklepach.
Wszystko nie tak, coraz większe bagno,
Na tych ulicach które nadzieję kradną.
Ja i problemy- jak jedno ciało,
Czasem bywało, że się żyć odechciewało.
Byłem naiwny wspólnik mnie przewalił,
Sam sobie winien.. nie to żebym się żalił.
Grunt się palił, musiałem się ukrywać,
Jeśli cię zawiodłem to proszę wybacz.

Ref.(Mes)
To nie jeden z tych typów którzy mówią A, nie mówią B,
Jest nieźle twierdzą że im źle.
To nie jeden z hipokrytów co niby ma kontrolę,
A czwarty dzień z rzędu dzieli kreski na stole.
To Jeden z nielicznych dla których rap,
To autobiografia zbiory prawd i wiem.
Ma historie z hardcorem w tle,
Tego właśnie lubię słuchać więc Chada nawiń je.

To chwila prawdy o tym ten kawałek,
Przepraszam tych których zawiodłem i oszukałem.
Ciężkie brudy ciężko jest pozmywać powiesz tak bywa,
Ja nic tu nie ukrywam.
Noce na dołku, ch*j z takim życiem,
Mówię co myślę teraz tu na tym bicie.
Te wszystkie chwile znów powracają do mnie,
Bywało ciężko, chciałbym o tym zapomnieć.
Alkohol w ch*j narkotyków,
10 miesięcy na je***ym odwyku.
Pihu mi mówił "Koleżko weź się ratuj",
Grube pieniądze wydane na adwokatów.
W moich oczach nie zobaczyłeś strachu,
Z Peją BMW roz***ane po pijaku.
Rodzinny dom? Wciąż mnie tam nie ma,
Ostatnie słowa jakie pamiętam to do widzenia.

Ref.(Mes)
To nie jeden z tych typów którzy mówią A ,nie mówią B,
Jest nieźle twierdzą że im źle.
To nie jeden z hipokrytów co niby ma kontrolę,
a czwarty dzień z rzędu dzieli kreski na stole.
To Jeden z nielicznych dla których rap,
To autobiografia zbiory prawd i wiem.
Ma historie z hardcorem w tle,
Tego właśnie lubię słuchać więc Chada nawiń je.

Teraz jest pięknie, spełniam marzenia,
Nie idę drogą, która prowadzi do zatracenia.
Człowiek się zmienia trzeba w to wierzyć,
Idę po swoje biorę co się należy.
Wita mnie dom a nie szpitalna sala,
Pamiętam to do dziś to powraca w koszmarach.
Nie wszystko po mnie spływa,
Wszystkie skandale- zamiatam je pod dywan.
Moje życie.. To moja sprawa,
Pamiętam dni kiedy nie miałem z kim porozmawiać.
Dziś te chwile to wspomnienie,
Kiedyś trzymałem z ludźmi z którymi nie powinienem.

Ref.(Mes)
To nie jeden z tych typów którzy mówią A nie mówią B,
Jest nieźle twierdzą że im źle.
To nie jeden z hipokrytów co niby ma kontrolę,
a czwarty dzień z rzędu dzieli kreski na stole.
To! Jeden z nielicznych dla których rap,
To autobiografia zbiory prawd i wiem.
Ma historie z hardcorem w tle,
Tego właśnie lubię słuchać więc Chada nawiń je.

ELDO- Nie pytaj o nią


To nie karnawał, ale tańczyć z nią chcę
Znam ją 30 lat, ale wciąż niewiele wiem
Wiele serc bije dla niej, wiele w niej
To szaleństwa zakochane wszystko zrobić są w stanie
Dzień wstaje, nową nadzieją nad jej brzegiem
Za rękę przed siebie choć czasem jej nie poznaję
To nie matka ale wzięła mnie w opiekę
Pokazała mi emocje, nauczyła być człowiekiem
Mimo że kiedyś będę musiał wszystko oddać
Los zada pytanie: „Staniesz przy niej czy ją poddasz?”
Jedna z jej lekcji była o wierności
Tej ostatecznej do ostatniej krwi kropli
Bywam okropny dla niej, często się wściekam
Bywam obojętny, chciałbym tylko ją odwiedzać
Tak od święta, wyjechać jak inni to robią
Nie umiałbym jej zostawić, proszę nie pytaj mnie o nią.

Ref.
I nie pytaj mnie o nią, znasz ją doskonale
Nie pytaj co Tobie da, lecz co Ty możesz zrobić dla niej
Codziennie w innym stanie ją spotykasz
Lecz czujesz tylko dumę, gdy ktoś o nią Cię zapyta. x2

To nie kochanka, ale co noc sypiam z nią,
Nawet jeśli wokół drwią i się śmieją wciąż i wciąż
Nawet jeśli będę sam z nią jedynie
Bo cała reszta postanowi kochać inne
Zły sen, bo to ideał dla milionów
Często pierwsza miłość od kołyski do grobu
Wielu tęskni za nią, wielu nie może wrócić
Więc w sercach ją mają czekając, aż los się odwróci
To nie muza, ale daje mi natchnienie
By obserwować wszystkie jej blaski i cienie
I widzieć ją jaka jest, starać się rozumieć
W głosów tłumie czego naprawdę chce i co czuje
Nasz wspólny obowiązek i troska
Jej dzieci to ja i Ty ale i ćpuny na dworcach
Mówią o niej bzdury, nas nic nie przekona
A póki my żyjemy, żyje ona!

Ref.
I nie pytaj mnie o nią, znasz ją doskonale
Nie pytaj co Tobie da, lecz co Ty możesz zrobić dla niej
Codziennie w innym stanie ją spotykasz
Lecz czujesz tylko dumę, gdy ktoś o nią Cię zapyta. x2


Ona nie urodziła mnie, lecz kocham ją jak matkę,
nieraz mnie odrzuciła, ale będę z nią na zawsze
to miłość przed którą wielu ostrzegało
jeśli stracisz dla niej głowę, to położysz ją za nią

Niektórzy myślą, że jest ich własnością,chcą jej zmienić imię
myślą że mogą bo nią rządzą,
chcą dać jej numer i mieć ją na wyłączność,
a to solidarność ludzi przecież zwróciła jej wolność,
brudne ulice gdzie codziennie ją spotykasz,
tak pijaną i niechlujną,
która ciągle się potyka
ciągle z niej dumny nie raz się zastanawiam,jak bywam dumny,
bo przecież ciągle mnie zostawia

idealiści mają dziwne motywy,
by kochać ją choć z nią czasem los parszywy
i nie ma dla mnie innych miejsc i innej po za nią,
nie pytaj znasz ja, budzisz się z nią co rano.

TOMIKO & SIWERS- Znów to samo



Patrz na nas, młodość ma swoje prawa
W kimę chodzę wcześnie, bardzo lubię późno wstawać
Zabawa, klub, dupy, SGU, hałas, wrzawa
Leci muzyka razem z nią wóda w gardła
Wpadam w lokal w podskokach, w kolejce stanę, bo klub pełen
Szatniarz wymienia mi katanę na numerek
Idę do baru ubić dobry interes, to wymiana
Hajs na ladę, dla mnie dres od barmana, dawaj
Ten parkiet jest beze mnie taki pusty
Jestem na środku, wokół niejedna dupa dobra
Tu mój styl luźny przyciąga, co ja zrobię
Że jak widzę fajną dupę to mi odpierdala korba
Siema, jestem Tomi, gdy się ze mną spotkać raczysz
Wiem, że chcesz, widzę jak się ładnie na mnie patrzysz
Masz coś w sobie niunia, dla mnie to emocji zastrzyk
Zaszczyt, ja popatrzę, no, bo pięknie dla mnie tańczysz
Nie jestem bogaty, chyba, że w uczucia
Nie szukam dup takich, które na trzy baty lubią się ruchać
Szukam dzisiaj pośród gorącej setki
Ciebie, a przy okazji dobrej najebki

Znów sobota wieczór, dzisiaj będzie dobry balet
Rano wstanę z myślą - znów zalałem pałę
Znów postanowienie, że nie złapię się za szklanę z wódą
Lecz mam do tego talent, mówi się trudno

Dawaj, podbij do mnie, czekam tu samotnie
Tam błysk stroboskopów, a tu jest spokojnie
Tu chwila wytchnienia, rozmowa przyjemna jest w toku
Ja się zapatrzyłem w blask twoich oczu nieprzytomnie
Słyszałaś o mnie coś? ja cię widzę pierwszy raz
Wiesz, a wydaje mi się jakbym znał cię od zawsze
Mówisz mi, że uznajesz seks na pierwszej randce
A ja ci powiem, że bardzo chętnie to sprawdzę
Pijaństwo, najebka przed wejściem do klubu
Potem wypić coś jeszcze i nie odnaleźć się spróbuj
Biba, na tym to polega no chyba
Poczuj luz jakbyś był na Karaibach
Raz na tydzień, mamo wybacz, wrócę nad ranem
Nie martw się, przecież co sobotę jest to samo
Po parkiecie pływam, do baru nie idę już prosto
Tego wieczoru najebany mocno non-stop

[x2]
A co z tego będzie ja ci nie powiem
Bo wiem, że teraz jest czas żeby wypić zdrowie
Ja ci nie powiem jak to wszystko się dziś skończy
Bo chwila jest piękna, a ja mam bałagan w głowie

[x2]
Znów sobota wieczór, dzisiaj będzie dobry balet
Rano wstanę z myślą - znów zalałem pałę
Znów postanowienie, że nie złapię się za szklanę z wódą
Lecz mam do tego talent, mówi się trudno

BEZIMIENNI- Strych

Strych, Bezimienni, 2008, słuchaj tego

Szmat czasu za mną i doświadczeń bagaż
ja ze sobą sam wspomnień własnych tragarz
Dziś wchodzę na strych i zerkam po ścianach
i myślę o wszystkim o dokonanych zmianach
Na starych fotkach gęsta pajęczyna
niektóre wyblakłe poplamione z wina
I patrzę na twarze które pamięć gdzieś zgubiła
i pytam gdzie ta radość która kiedyś we mnie tkwiła
Dalej leżą wrotki i rower na trzech kółkach
odleglejsze czasy na kolejnych półkach
Stare okulary które kiedyś tam nosiłem
20 lat temu całkiem inaczej żyłem
O pierwszych moich krokach stawianych na macie
przypomina stara dżudoka bliższa teraz szmacie
Piórnik, książki i szkolne zeszyty
stary komputer, na nim pierwsze bity
Czarne lenary obok leżą rolki
stare ochraniacze i szmaciane korki
Puchar osiedla w nich rozgrywałem
to kiedyś było ważne całe serce w to wkładałem
Jak serce teraz wkładam w ten rap tak prosty
ze mną całe życie ksywa moja Oztry
Pierwsze dziewczyny i pierwsze pocałunki
pierwsze podwórkowe znaczące porachunki
Zdjęcia z tamtych imprez pierwszy mocny trunek
chciałem mieć szacunek budowałem wizerunek
Tylko pomyśleć to łza się kręci w oku
że przybywa nam lat w każdym nowym roku
I pytam jeśli na wolności jest tylu skurwieli
to dlaczego najdroższego przyjaciela mi zamknęli (wszystko)


A gdy znów zapragniesz być tam
zamknij swe oczy i na strychu sam
Zetrzyj ten kurz niech wrócą wspomnienia
na starym strychu odrodzą się marzenia
Wczoraj mały dzieciak a dziś dowody męstwa
każda porażka prowadzi do zwycięstwa

Już brat nie cofniesz czasu nie przekręcisz wskazówek
w głowie tysiąc myśli w rękach zeszyt i ołówek
Zamknij na chwilę oczy żeby tam gdzie ja się znaleźć
chodź ze mną na ten strych choć i pamięć sięga dalej
Niż mury w których teraz sklejam te kolejne zwrotki
już na samym wejściu przy schodach leżą wrotki
Do Piekar przeprowadzka żegnam się z Bytomiem
przejście ze szkoły muzycznej do szkoły podstawowej
Bardzo przyspieszony kurs składniczej szkoły życia
trzeba było udowodnić nie jestem chłopcem do bicia
Potrzaskane okulary pod warstwą kurzu leżą
na drugi dzień ktoś sprawdził ich wytrzymałość pięścią
Stara piłka do nogi przebita do kosza
bramkarskie makówy bluza George'a Camposa
Krótka przygoda w klubie pierwsza karta zawodnika
lecz talent ma to do siebie że nieszlifowany znika
Dla faktu nie pomogła ta stara paczka szlugów
to potrzaskane bongo służące do pierwszych buchów
Pierwsze wina po szkole z bracholem Tomasem
wolałem pływanie mówiłem nie dla mnie basen
Fochów ciąg dalszy z pięciu szkół wyrzucany
Do dziś kujące w serce łzy mojej mamy
Pierwsze akcje na ulicy do drzwi pukał dzielnicowy
wtedy powód do dumy, że na karku kłopoty
Leży tutaj trochę książek nie są to lektury
Pierwszy zeszyt rymów pierwszy spray co zdobił mury
Połamana deskorolka poszarpane wansy
jakieś szerokie spodnie pierwsze kimono do walki
Niewysłane walentynki z obawy przed wyrzuceniem
dzisiaj jedno wiem, Madzia dzięki, że mam ciebie

A gdy znów zapragniesz być tam
zamknij swe oczy i na strychu sam
Zetrzyj ten kurz niech wrócą wspomnienia
na starym strychu odrodzą się marzenia

Wczoraj mały dzieciak a dziś dowody męstwa
każda porażka prowadzi do zwycięstwa (x2)

PEJA- Chcesz rapu?

Czy mam się wytłumaczyć z tego, że kocham muzykę?
Że połowę mego życia poświęciłem na klasykę?
Że w swej konsekwencji odnalazłem własne szczęście?
Że robię to, co kocham?
Że w życiu znam swe miejsce?
Że mam w życiu zajęcie, które daje perspektywy?
Że kiedyś byłem martwym poetą, teraz żywym?
Że w rapie nic na niby, że to nie są żadne zgrywy?
Że drga z nerwów powieka, po której łza mi ścieka?
Że na ziomków powrót czekam, samych czeluści piekła?
Że rap mnie wciąż urzeka, że po nocach mi się śni?
Jak nagrywam w D & D , żebym chciał ulepszyć styl, styl
Żebym miał takie bity, jak Showie z NAG?
Czy na pewno mówię prawdę, bo każdy raper kłamie?
Czy wypowiedziane zdanie jest opisem z życia wziętym?
Bo w rapie są przekręty, narkotyki i patenty,
na to, żeby ten świat był bardziej przystępny.
Znacznie lepszy, bardziej znośny, dlaczego raper sprośny.
Tutaj Peja obsceniczny, dlaczego niezbyt śliczny?!
Nie czas na próbne zdjęcia bo w rapie nic nie zagrasz,
bo rap chce grać bez księcia, czy muszę się tłumaczyć
z jedynego zajęcia, w jakim naprawdę się sprawdzam?
Dlaczego łakiem wzgardzam, przypadkowym rapem rzygam?
Polsko-dziwny-kraju wybacz, nie będę się tłumaczył,

z tego, że jestem, że żyję, że swoje już zrobiłem.
Onomatopeja, jeszcze się trochę wysilę,
i nie jest mi przykro, że Ci się nie tłumaczyłem...

Chcesz rapu - znaczy mego gadania?
Znasz mnie? Znasz odpowiedzi na pytania?
Chcesz mnie - złapać i pognębić?
Znasz rap? To znajdziesz środki i patenty
Chcesz rapu - znaczy mego gadania?
Znasz mnie? Znasz odpowiedzi na pytania?
Chcesz mnie - złapać i pognębić?
Znasz rap? To znajdziesz środki i patenty


Dlaczego data pleksa, czemu w tekstach rogresja,
w życiu brutalnośc, agresja, na rynku recesja.
Na wokalach kompresja, czemu płyty się kręcą?
I czy DJ ich nie psuje, kiedy tak nimi scretchuje?
Przecież igłą je rysuje, przecież to nie jest muzyka!
Rap to dno, nie damy rady.
Czemu w bit maszynie pady?
Czemu wciąż dążę do zwady i nie lubię prezydenta?
Czemu w Polsce smutno w Święta, czemu Bush wojnę rozpętał?!
Czemu serial z importu, na specjalne zamówienie?
Dlaczego mój rap w cenie, czy potrzebne mi korzenie?
Czy mam słuszne przeświadczenie,
że ma wartość to, co robię?
Czy na rapie coś zarobię? Przecież po to tylko robię...
Tak jak każdy hip hopowiec, takie zdanie macie o mnie,
Wy co nie wierzycie i marzycie, że już po mnie.
Ja wybieram szury, nie diamenty jak te szczury,
które tańcują przy popie, rapie do tego nie zrobię.
Za nie popełnioną zbrodnię, chciałbyś oskarżyć melodię,
która obali teorię, wszystkich tępych oponentów.
R-A-P to ja, rap starego kontynentu,
przy mnie doznasz oczyszczenia, rap to jeden z elementów,
którym władam biegle, którym tu władam przebiegle.
Twórcza forma ekspresji, z nim połamię wszystkie szczeble
Twej wątpliwej kariery, to rap od Rycha - Peji.
Dziś pogrążam ignorantów tylko po to, by wiedzieli,
że ich słowa nic nie znaczą, gdy ktoś się samego ceni...

Chcesz rapu - znaczy mego gadania?
Znasz mnie? Znasz odpowiedzi na pytania?
Chcesz mnie - złapać i pognębić?
Znasz rap? To znajdziesz środki i patenty

Chcesz rapu - znaczy mego gadania?
Znasz mnie? Znasz odpowiedzi na pytania?
Chcesz mnie - złapać i pognębić?
Znasz rap? To znajdziesz środki i patenty

Cały ten rap, nowa część, nowa seria...
Pytasz jak to robię, po co?
Gadam jak dytkuje serce, przy tym rąk sobie nie pocąc...

PMM, O.S.T.R.- Daj mi bit



Daj mi tą chwilę dziś
chociaż chwilę bym powstał
gdybym mógł życie bym za tą chwile oddał
muzyka od lat dziś mam ten przywilej
dostęp do bitów i najlepszych nawijek
poświęć na to chwilę nadchodzi moment
na który całe życie swe pracuje człowiek
O.S.T.R. i koniec P.M.M. i powiedz
kto jak nie my do tego doprowadził ziomek
Wężu kojarz z bokiem nagrajmy te sample
znów jestem w Łodzi nagrywam i tańczę
pro pro a jakże more flow w tej rap grze
ekipa w kadrze rap rytm i sample
daj mi ten bit daj uwierzyć w chwilę
chcę dziś usłyszeć echo braw za muzykę
zagrajmy koncert ekipa rap gry
P.M.M. O.S.T.R. poszukujemy prawdy

Jeśli w domu masz kurwę co cię zdradza
wypierdol ją za drzwi tylko ziomek doradzam
w sumie mnie nie przeszkadza
ale jak to wygląda jak miłość twego życia
wisi lapsom na jądrach
jak chcesz to zaryzykuj
ja znam jednego głąba
co partnerek szukał na zbiorniku
kiego chuja przy pliku pewnie bije Niemca
i taki z niego playboy jak ze mnie morderca
ty mi nie pierdol bo zawsze wiem co streszczam
posiadam flavour bogactwem treść w tych wierszach
choć dla nas piekło trójmiastem jest od dziecka
płynie to tempo przez kratkę wprost do mieszkań
prosto z serca ci obiecuje dotrwam do końca
i jebać czy to będzie kurwa zwrotka miesiąca
nie za kontrakt czy konta palisz jointa lub browar
a w tym pojebanym świecie nawet zbrodnia to towar

Daj gorący ja L.A. zimny jak N.Y.
Pulsujący jak South Side i ze mną w to graj
podatny na high Głowa fanatyk balang
i z ostrym Ł.D.Z. zapach skuna czas zapić[?]
życie biorę na barki rap hula na hasmik [?]
scena studio hajsy mam to wszystko w garści
i niech się farci dziś jutro w ogóle
bit daj i nie mule zagram w to jak czuje
ponad tym szybujesz
wiem ze mnie zrozumiesz
ulice napędzam nowym stylem na albumie
i niech to płynie płynnie przy mnie i nie milknie
to słychać z blinkiem bo opijemy[?] single
wszystko udźwignę rap daje mi powód
deszcz meteorytów jak dziś pamiętam ziomuś
szczeciński rodowód poezja hip hopu
Ł.D.Z. Bałuty tutaj czuje się jak w domu

czwartek, 1 kwietnia 2010

KALIBER 44 -Plus i minus


Plus
aaaa
I minus
Plus i minus to jedyne
Plus i minus to jedyne co widzę
Plus i minus to jedyne co słyszę
Plus i minus to jedyne czym żyje
Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem!

Idę tam, idę sam
W tą czarną chwilę
Tyle myśli w sekund tyle
To wątpliwe, żebym czegokolwiek bał dziś się, cokolwiek
Ja to wszystko pierdolę
Wiesz i szkołę, stres, strach, kurwa mać
Czas się bać, nadszedł czas, sprawdź to, sprawdź!
Plus i minus to jak jakiś pierdolony wyrok
I sądu mego czas, pytanie: muszę zginąć?
Boże, doktorze, może pomoże ktokolwiek
Który z was mi odpowie, kto?
Czy to kara za mych grzechów sto
Tysiąc czy milion (milion)
Nie wiem ile tyle tego było
Ale strzał, ile ja bym dał, mieć znów chciał
Problemy codziennego dnia
Całymi dniami siedzę, oglądam telewizję
Ile, ile ja bym dał byle o tym nie myśleć lecz...

Ref.) Plus i minus to jedyne co widzę
Plus i minus to jedyne co słyszę
Plus i minus to jedyne czym żyję
Plus i minus to jedyne, jedyne jest!
Plus i minus, plus i minus, plus i minus
Czy to plus czy to minus był
Plus i minus, to jedyne co widzę
Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem!

Czy grzeję doktorku?
Nie, w żyłę nie daję
Tam marihuanę palę,
Ścierwa tez nie walę
Pytania, odpowiedzi
To jest jak spowiedź, ja
Ja już nie mogę, tak bardzo sie boję
I modlę
I cokolwiek
I biegnę i gonię życie swoje
O nie, nie!
Nie zabijaj teraz mnie!
Wiesz, że plus to oznacza dla mnie śmierć
Czy ty kumasz doktorku, że
To jest moje życie:
Kobieta, zabawa, Kaliber i trawa
I kumple, czy moi ludzie
Taka jest prawda marna, ta!
O właśnie tak, ja...
Jestem Magik I z 44
Kaliber i ciągle żyć chcę
Gdy pomyślę, że to mam, że to mogę mieć, mieć
Ile ja bym dał byle o tym nie myśleć, lecz...

Plus i minus to jedyne co widzę (jedyne, jedyne)
Plus i minus to jedyne co słyszę
Plus i minus to jedyne czym żyję
Plus i minus to jedyne, jedyne jest!
Plus i minus, plus i minus, plus i minus
Czy to plus czy to minus był
Plus i minus, to jedyne co widzę
Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem!
Plus i minus, plus i minus, plus i minus, czy to plus czy to minus jest!
O Boże daj, żeby to był minus!

Odliczam te dni, gdy czekam na wyrok
Jak mam dalej żyć? Może dowiem się dziś?
I - trrrrrr - telefon dzwoni i jak co dzień
Może tym razem wreszcie się dowiem!
Dziś nadszedł ten dzień, dziś nadszedł dzień
Może będzie mym najlepszym dniem, a może nie
Dziś nadszedł ten dzień, dziś nadszedł dzień
Może będzie mym najgorszym dniem, a może nie
Mój mózg płata mi figle gdy ja myślę, że plus
Jezus! Jestem na miejscu już!
Boże mój, tylko nie mów mi, że ja jestem plusem!

- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Proszę usiąść. Numer pańskiej karty?
- 255
- Hm, no i widzi pan, powinien pan bardziej uważać...
- Proszę pana wynik, wynik... Jaki jest wynik?
- Jest to minus, jednak na przyszłość powinien
pan bardziej uważać...

O Boże, na szczęście to był minus!
O Boże, na szczęście to był minus!
Boże, na szczęście to był minus!
Plus i minus - ja już tego nie widzę, nie!
Plus i minus - ja już tym nie żyję, nie!
Plus i minus - ja już tego nie słyszę!
To wcale nie jest już jedyne, jedyne!
Dziękuję ci Boże, dziękuję!

WZR- Cały mój świat



Mamusia? TatuS?To ja...mam 4 latka...wszystko będzie dobrze.. Ram pam pam
Refren.

Kiedy sobie wyobrażam że miałoby was niebyć szczerze? nie miałbym po co żyć, nie miałbym dokąd iść, cały mój świat. wszystko co mam to Wy x2

1.Nie ma was, nie ma mnie nie ma nic.
świat jest zły, nie ma dokąd iść
świat to my, poki sił starczy mi będe tym,
co walczy by nie brakowało nic wam,
życie to bitwa, prawdziwa wojna, prawdziwa miłość
my, nasz syn bądz spokojna!
Nie damy się, trzymajmy się razem
uczciwość i wierność niech będą drogowskazem
Pełni pokory, do świata wokół a zarazem
konsekwentnie idzmy do przodu
Kwestie wrogów zostawmy Bogu
i róbmy swoje idzmy ze zdrowiem
wiesz co jest zdrowe.
Jebać pieniadze, niech tyle ich bedzie,
by nie zepsuly w nas tego co bezcenne.
Jesli ktokolwiek skrzywdzic was bedzie gotow
to co zostawilem Bogu odebralbym znowu.
Trzeba cos stracic, by cos docenic,
zeby odzyskac, trzeba sie zmienic,
trzeba przebaczyc, choc czasem nie jest jak byc powinno i zrozumiec jak wazne jest - być rodziną!

Refren:

Kiedy sobie wyobrazam ze mialoby was nie byc....... x2

2.Co by sie nie dzialo pamietajcie te wersy,
Kocham was, to dla was chce byc mądrzejszy,
Choc czasem nie udaje sie zawiazac konca z koncem,
To zawsze staram sie byc dla was dobrym ojcem,
PPamietam o tym co jest dla mnie najwazniejsze,
moja rodzina zajmujaca pierwsze miejsce,
sie nie pogubic, to numer dwa w kolejce,
wspolne szczescie, podsypane,
Choc chciec to nie zawsze moc,
ja zrobie wszystko co w mojej mocy
bysmy mogli byc rodzina, jestescie blisko
Dziekuje za to Boże, jesli moge prosze daj nam zdrowie
Dla moich synow, i nie pozwol na to
by musieli kiedys pytac jaki byl ich tato,
Bym mogl zobaczyc, byc zawsze obok,
Tak jak wtedy, kiedy bylo pierwsze slowo,
Z glowa do gory, pamietajcie skad jestescie
szanujcie mame ona dala wam najwiecej
ja zadbam o to zeby bylo pieknie
badzmy rodzina bo to jest najwazniejsze

Refren:

Kiedy sobie wyobrazam ze mialoby was nie byc.......... x2

3.Dobrze jest miec na kogo liczyc kiedy
potrzeba pomocy, a cala reszta milczy,
dobrze jest miec kogos u boku,
kiedy los nie sprzyja i spada masa klopotow
Samemu ciezko, postawic kilka krokow,
potrzebny spokoj i wasze wsparcie,
w tych gorszych chwilach, razem ze mna trwajcie
Najwazniejsza jest rodzina -Pamietajcie !!!
Bede przy was nawet gdyby caly swiat
we lzach sie rozplywal, bede przy was,
to uczciwa zaplata za te wszystkie lata
chociaz dzielila nas krata , jestesmy razem nadal.
To dla was, bo gdyby nie wy,
nie bylyby takie piekne sny,
Nie miałbym dokąd iść, gdyby nie wy,
życie nie mialoby sensu.
Zawsze bedziecie na pierwszym miejscu
tych kilka wersow, prosto z serca plynie.
Nigdy nie zapomne o rodzinie!